Wreszcie, tak można by podsumować jednym słowem naszą wizytę w Redenie. Tuż przed założeniem bloga, gdy w głowach tliła się piękna myśl o opisywaniu piw bajeczną polszczyzną odwiedziliśmy ten urokliwy i położony nieco na uboczu lokal. Wtedy z braku czasu jak i aparatu pod ręką nie uwieczniłem go na zdjęciach, jednak wbił mi się do głowy na tyle solidnie, że wiedziałem, że przy następnej wizycie koniecznie musimy tam iść ponownie. Miesiące i lata mijały, niefortunnym biegiem zdarzeń nigdy nie udawało nam się tam trafić ponownie, aż do czasu.
Ku naszemu zdziwieniu lokal był pełen, mimo wtorkowego wieczoru. Szybko okazało się ktoś organizuje w pubie, mini browarze urodziny, wobec zajętych prawie wszystkich miejsc usiedliśmy przy ladzie pod ścianą: miejscu, które okazało się nadzwyczaj komfortowe. W lokalu tuż obok barmańskiej lady znajdują się dwa tanki, w pięknym kolorze miedzi.
Myślę, że dwie osoby spokojnie byłyby w stanie objąć tank, nawet z zapasem. Właśnie w nich, a także w tankach na zapleczu warzone są piwa, które dostępne są w kranach obok. Lokal zbudowany jest z czerwonej cegły, stoły i krzesła utrzymane są w tonacji ciemno brązowej, a z głośników leciała energiczna, przyjemna dla ucha rockowa muzyka. Klimat idealny!
Pierwszym naszym piwnym wyborem były: AIPA (Smakosza) oraz Pszenica (moja moja!). W tym zestawieniu lepiej wybrał Smakosz z tego względu, że po prostu moja pszenica nie podeszła mi z jednego powodu: była zbyt kwaśna. Całość była wyraziście kremowa, z prawie nie wyczuwalną nuta słodyczy, choć pianę miała przednią: ubitą i śnieżno białą, a wysycenie solidne. AIPA była klasyczna w stylu, nie nadmiernie gorzka, z wyraźną cytrusowością amerykańskiego chmielu. Znakomicie pijalna, bez powierzchownej i pustej goryczy, która trwa (nie które piwa robią tyle hałasu co piskliwie i głośne fajerwerki, dużo hałasu, a zero światła, w przypadku piwa- zero przeciągłej goryczy).
Co mnie ujęło w pubie, a właściwie w browarze restauracyjnym, gdyż na miejscu można także smacznie zjeść, to stosunek ceny do jakości. Trudno w to uwierzyć, ale duże pszeniczne piwo kosztowało mnie zaledwie 8 zł.! A następny wybór czyli Ceska Rakieta (Lager) zaledwie…7 zł. Dłuższa chwilę stałem przed tablicą z cenami i nie dowierzałem: takiego miejsca potrzebuje Poznań!
A prawdziwą wisienką na torcie niech będzie to: Ceska Raketa była fenomenalna. Świeża, pełna dobrego smaku, z charakterystycznym smakiem czeskich piw, ale tych pysznych! To było niesamowite, Czechy zamknięte w szkle, te najlepsze jakie znam z hospod, wreszcie u nas! Pijalność większa niż wody. Byłem wniebowzięty, nigdy wcześniej nie piłem tak dobrego czeskiego piwa wyprodukowanego w Polsce. Do zamknięcia lokalu raczyłem się już tylko nim…
Nie miałem okazji poznać głównego inicjatora całego przedsięwzięcia, ale na nasze pytania odpowiadała jego mama, wspaniale opowiadając i prezentując dyplomy umieszczone na ścianach. Zostały one przyznane na Targach w Poznaniu w czasie KPR 2015 jakie przyznano piwom wyprodukowanym właśnie tutaj. Są to: „Dymy Cwajki” -Paweł Fityka- Wood & Barrel Aged Beer- miejsce III, oraz „Wostok” -Paweł Fityka- Imperial Stout miejsce I.
O czym był zapomniał dodać, a buduje ten niepowtarzalny klimat miejsca to, że na stołach poustawiane są buteleczki z dawnych piw warzonych w Redenie, także ,,Piana Szamana„, która w tym roku ukazała się na blogu.
Tak, przy następnej możliwej okazji na pewno znów odwiedzę to miejsce, oby jak najprędzej.
Wielkopolski Piwosz